grudziecki grudziecki
1585
BLOG

ODPOWIEDŹ (otwarta) PANU PAWŁOWI KUKIZOWI

grudziecki grudziecki Polityka Obserwuj notkę 8

 

Do wczoraj na facebooku w grupie FORP toczyła się zażarta dyskusja, w której próbowano dociec, jak to się stało, że tak dobrze zapowiadający się na wiosnę Ruch Oburzonych, „rozmienił się na drobne” i obecnie ma formę różnych, raczej lokalnych inicjatyw oddolnych. W tle tej dyskusji były – nie do końca wyartykułowane wprost - pytania o to, jaki wpływ na taki przebieg zdarzeń ma osoba Pana Pawła Kukiza? A także: co kryje się za głoszonym przez niego „programowym brakiem programu”,
z jednoczesnym upieraniem się przy ordynacji większościowej typu JOW „westminsterskiego”?
 
Pan Paweł Kukiz ostro krytykuje obecną ekipę rządzącą i partie wodzowskie, a także wygłasza górnolotne deklaracje, że chce „rozwalić system”. Można było to obserwować także ostatnio w telewizyjnym wywiadzie przeprowadzonym przez Pana Sławomira Jastrzębowskiego w jednej z telewizji. Pan Paweł Kukiz jednocześnie „odgórnie” i z ucinaniem wszelkiej dyskusji na ten temat, narzucił na spotkaniu „ ruchu oburzonych” w Warszawie powyżej opisane „rozwiązanie”, jako podstawę dla tworzonego na bazie „ruchu oburzonych” ruchu „FORP”.
 
Nieformalny „ruch oburzonych” to tysiące, może dziesiątki tysięcy osób. Pan Paweł Kukiz uznał, że może w wąskiej grupie ustalić, że dalej ma on funkcjonować jako FORP, przy czym oprócz „programowego braku programu” i JOW-ów, ma być on „programowo” pozbawiony jakiejkolwiek struktury. W tej sytuacji głoszony – zapewne pod wpływem Niepokonanych2012 – postulat reformy wymiaru sprawiedliwości, jawi się jako „kwiatek do kożucha”: jako „nośne”, przyciągające ludzi, hasło.
 
Spotkanie „oburzonych” w Warszawie, przy takiej „metodzie” działania inicjatorów tego spotkania oraz przy takiej „podstawie” dla dalszych działań „ruchu oburzonych”, teraz już ruchu „FORP”, doprowadziło jedynie do wycofania się wielu stowarzyszeń „na pozycje wyjściowe”. Część z nich próbuje teraz oddolnie zacząć budować jakąś obywatelską alternatywę dla partii zabetonowanych w sejmie.
Przed tymi inicjatywami długa i ciężka droga. I nie wiadomo, czy ogromny zapałi przekonanie o konieczności takich działań, wystarczy, aby pokonać trudności.
W tym te ukryte.
 
Niektórzy uczestnicy spotkania w Warszawie próbowali zrozumieć przesłanki powyżej nakreślonych posunięć Pana Pawła Kukiza. Jeszcze mniej liczni, w tym autor tego tekstu, szli dalej - próbowali po tym spotkaniu przebić się do propagatorów JOW-ów z przekazem, że JOW-y to nic więcej, jak tylko jedna z wielu możliwych ordynacji wyborczych – zaledwie „fragmencik” całego ustroju państwa.
I że, choćby tylko z tego powodu, nie można oczekiwać, iż po ich zastosowaniu zostaną zlikwidowane wszystkie patologie - jak głosi Pan Paweł Kukiz.
Argumenty te, jak i liczne przykłady z wielu państw, gdzie stosowane są JOW-y, pokazujące, że po ich zastosowaniu następuje zabetonowanie sceny politycznej w stopniu dużo większym i bardziej trwałym w czasie niż dzisiaj w Polsce, z wszelkimi tego negatywnymi skutkami, odbijały się jak od ściany.
W tej sytuacji odwoływanie się do argumentów bardziej abstrakcyjnych, polegających na sygnalizowaniu, iż JOW-y, zachowując - podobnie jak obecna nasza „ordynacja wyborcza” - formalną równość głosu obywateli, powodują jeszcze dalsze „odejście” od równości materialnej, a więc jeszcze dalsze odejście od demokracji (faktycznej), mijałoby się z celem.
 
Ten niesamowity upór w trwaniu przy JOW-ach, przy wszystkich dodatkowych, powyżej wskazanych okolicznościach, musi budzić pytanie: o co tu chodzi?
W trakcie przywołanej dyskusji na facebooku także „leciała ta sama śpiewka”. Cytuję – dosłownie – jedną z wypowiedzi Pana Pawła Kukiza:
„Jeżeli Kowalski pisze o FUNDAMENCIE , o JOW-ach , cytuje : "komu służy to - nazwijmy rzecz po imieniu - fanatyczne upieranie się przy JOW-ach" to kurwa, co WY TU ROBICIE???? „
 
Rzecz w tym, iż na pytanie, z czego wynika ten – nazwijmy to delikatnie – tak mocny upór przy JOW-ach, odpowiedzieć mógłby jedynie Pan Paweł Kukiz. Bo tylko on wie, jakie pobudki i jakie cele nim kierują.
Skoro jednak nie jest możliwe uzyskanie wiarygodnej – bo dającej racjonalny obraz całości – odpowiedzi na tak postawione pytanie, to można do całej tej sytuacji podejść inaczej: zrezygnować z pytania o przesłanki jej zaistnienia, zadać natomiast pytanie, komu ona służy lub komu może ona służyć w następnych wyborach?
Odpowiedź na tak zadane pytanie spowodowała „wycięcie” pytających z grupy. Ciekawe, czy gdyby Pan Paweł Kukiz dzięki swoim JOW-om doszedł do władzy, to w „realnym życiu” też tak postępowałby ze swoimi adwersarzami?
 
Drodzy czytelnicy, jaka odpowiedź może paść, jeżeli dokonamy zestawienia następujących faktów:
a) wydawałoby się, „dynamiczny” na wiosnę „ruch oburzonych” programowo ma nie dokonywać żadnej samoorganizacji, w żadną strukturę i de facto ulega rozproszeniu;
b) ruch ten ma „programowo być bezprogramowy”, przy czym warto zauważyć, że z czterech początkowych punktów programu „ruchu oburzonych” wypadło referendum (jak się znowu okazuje – zbyt „groźna broń w ręku obywateli”).
 
Komu w następnych wyborach odbierałby głosy dobrze zorganizowany „Ruch Oburzonych”, nakierowany na likwidację obecnych patologii, zbudowany wokół programu „przywrócenia państwa obywatelom”? Platformie nie bardzo jest już co zabierać, a przede wszystkim to nie ten elektorat. I komu ordynacja typu JOW, gdyby jakimś cudem, drogą masowego nacisku społecznego, dało się ją wprowadzić, mogłaby dać upragnioną większość? Raczej mało prawdopodobną w jakimkolwiek innym scenariuszu?
 
Nie byłem uczestnikiem tej dyskusji w grupie FORP na facebooku z prostej przyczyny – bo nie należę do tej grupy (zostałem wcześniej z niej „wycięty” za dyskusję o JOW-ach). Zostałem jednak w trakcie tej dyskusji wywołany przez Pana Pawła Kukiza po to, aby pokazać - poprzez pryzmat mojej osoby (klasyczna metoda pars pro toto) - jacy to „źli” ludzie inicjują Ruch RDP  oraz aby na moim tle pokazać, jaką to ideową postacią jest Pan Paweł Kukiz. A tym „czarnym charakterem” mam być dlatego, że około dwa lata, do późnej jesieni 2010 roku, należałem do PO (fakt już przywoływany na tym forum i powszechnie dostępny w internecie).
 
Nie mogłem odpowiedzieć Panu Pawłowi Kukizowi na tamtym forum, dlatego czynię to tutaj. Ale nie zamierzam się „wybielać”, ani tym bardziej tłumaczyć. Owszem, kilka lat temu popełniłem błąd – ale tylko polegający na tym, że dałem się nabrać na „obywatelskość” Platformy Obywatelskiej.
I mogę mieć o to do siebie pretensję. Jednak jeżeli swoją błędną oceną tej formacji wyrządziłem krzywdę - to tylko sobie. Nikomu więcej.
Fakt tej mojej przynależności nie daje też nikomu prawa do imputowania mi określonych pobudek związanych z tą moją przynależnością, w tym z faktem kandydowania w wyborach samorządowych z listy PO (formalnie, ale faktycznie przy wsparciu jedynie osób z „mojego” lokalnego stowarzyszenia). Pan Paweł Kukiz jest na pewno jedną z tych postaci, które powinny wyjątkowo starannie wystrzegać się takich działań.
 
Pan Paweł Kukiz swoimi wypowiedziami na mój temat bezdyskusyjnie naruszył moje dobra osobiste, godząc w moje dobre imię. Niezmiernie zabawne było obserwować, jak po uświadomieniu mu tego faktu i po zapowiedzi procesu, kasuje swoje „trefne” komentarze, kasując jednocześnie część komentarzy swoich adwersarzy, a potem i nich samych z tego forum. W tej sytuacji nie pozostało mi nic innego niż przesłać mu „zrzuty” ekranu, pokazujące wykasowaną zawartość.
Po tym fakcie Pan Paweł Kukiz przesłał maila z przeprosinami. Forma tych przeprosin pozostawia dużo do życzenia. No, ale cóż - nie można wymagać za dużo. „Prywatnie” sprawę uznaję za zamkniętą, ale skoro zostałem wywołany do powyżej opisanej dyskusji, to na forum, na którym mogę to uczynić, do niej się włączam.
 
JOW-y są reklamowane jako cudowne całościowe panaceum na odpartyjnienie państwa i na „przywrócenie” tego państwa obywatelom. W przywołanym powyżej wywiadzie telewizyjnym, kiedy Pan Paweł Kukiz miał pokazać „dobrodziejstwo JOW-ów”, opowiedział, jak to obywatele mogą swobodnie wybierać sobie swych przedstawicieli, bo każdy – po zebraniu 10 podpisów i wpłaceniu 500 funtów kaucji – może kandydować.
Od strony formalnej, rzeczywiście, tak jest. Ale powinien zastanowić już fakt, iż średnio w Wielkiej Brytanii ubiega się o jeden mandat w parlamencie mniej niż 6 kandydatów. Mniej niż w Polsce.
A sygnałem alarmowym, że coś naprawdę jest nie tak, powinien być z kolei fakt, iż do parlamentu posłów niezależnych (rzecz jasna do Izby Gmin, bo Izba Lordów nie pochodzi z wyboru) wchodzi mniej niż liczba palców u jednej ręki – obecnie 2. Sedno jednak w tym, że przygniatająca większość (562 osoby na 650) to kandydaci 2 partii, RZĄDZĄCYCH NIEPRZERWANIE Wielką Brytanią – na zmianę – OD PONAD 100 lat.
System jest więc tak skonstruowany, że, owszem, kandydować może każdy, ale rządzić i tak będzie 1 z 2 partii.
Wyobraźmy sobie, że Platforma z PIS-em rządzą nieprzerwanie – na zmianę – przez 100 lat. O to nam chodzi?
 
Oprócz bajeczki o swobodnym wyborze swych kandydatów przez wyborców JOW-y są reklamowane hasłem: „Poseł odpowiedzialny przed wyborcą”. Kiedy zapytamy o szczegóły, to okazuje się, że jest on „odpowiedzialny”, bo wyborca.... może na niego nie głosować w następnych wyborach.
Rzeczywiście, „rewolucyjna” innowacja!
Przy naszej obecnej,„chorej” ordynacji wyborczej, bo dającej zbyt duże „fory” partiom obecnym w sejmie, wyborca też może nie głosować na kandydata, którego nie akceptuje.
ALE MA DUŻO WIĘCEJ MOZLIWOŚCI. Może zagłosować na kandydata jednej z wielu innych partii i jego głos – jeżeli zostanie połączony z głosami odpowiednio wielu innych osób - będzie się liczył, bo jego partia może rządzić lub może być częścią koalicji rządzącej. W Wielkiej Brytanii jedynie głos oddany na 1 z 2 partii ma taką siłę. Wszystkie inne głosy są SYSTEMOWO MIELONE. Nieprzerwanie od ponad 100 lat.
W trakcie przywoływanej dyskusji padł postulat, aby połączyć JOW-y z możliwością odwoływania „posłańca” w trakcie kadencji, jeśli określona większość wyborców dojdzie do przekonania (i potwierdzi to w głosowaniu), że dany „posłaniec” ich nie reprezentuje. Wtedy poseł rzeczywiście byłby odpowiedzialny przed obywatelem- wyborcą. Bo by musiał. Teraz już po dniu wyborów „posłaniec” może mieć swoich wyborców - bez żadnych konsekwencji do końca kadencji - w... nosie.
Propozycja nie spotkała się z odzewem. Dlaczego?
 
Banałem dzisiaj jest mówienie o patologiach ustroju naszego państwa. Bo każdy to widzi. Autor tego tekstu także ma jakiś swój wkład w jego opisanie (także na tym forum http://grudziecki.salon24.pl/ ). Rzecz w tym, aby wskazać, jak ten ustrój zreformować tak, aby faktycznie „rządzili obywatele”, a więc, aby... stał się on DEMOKRACJĄ. Bez cudzysłowu
i bez przymiotników. Jednak zgłaszane propozycje tylko wtedy zmierzają w tym kierunku, jeżeli wyrastają z takiego przekonania i kiedy taki jest ich faktyczny cel.
 
W tym dziele budowy nowoczesnego ustroju, dającego „władzę” obywatelom, sprawowaną przez nich  ciągle i łącznie na 2 sposoby
(w 2 trybach): bezpośrednio ORAZ pośrednio, nie musimy odwoływać się do obcych rozwiązań, tak samo jak niepotrzebna nam jest Monarchia i Izba Lordów. Jesteśmy narodem, który w ramach swojej państwowości zbudował PIERWSZĄ NA ŚWIECIE - faktyczną i przez relatywnie długi czas sprawnie funkcjonującą – nowożytną DEMOKRACJĘ, łączącą w sobie zarówno  bezpośrednie jak i pośrednie „narzędzia” sprawowania władzy przez uprawniony ogół.
 
Rzecz jasna, nie przez wszystkich mieszkańców państwa. Ale jeszcze przez kilka wieków potem nigdzie na świecie milion mieszkańców (około 8% ogółu) nie miało faktycznej możliwości decydowania o swym kraju.
I ten wyłom w monarchicznym monolicie nie powstał w jakiejś małej kupieckiej republice, gdziede facto władzę sprawowało kilka rodów. Powstał w środku Europy na obszarze prawie miliona kilometrów kwadratowych. Mamy z czego być dumni!
Jeżeli już chcemy sięgać do jakiejś tradycji - sięgajmy do własnej!
Zamiast głosić bajeczki o czyichś cudownych rozwiązaniach ustrojowych może warto poczytać i dowiedzieć się, że w kilka wieków po zaistnieniu „demokracji szlacheckiej” w Rzeczpospolitej, w tej, zachwalanej jako przykład rozwiązań ustrojowych, „ojczyźnie parlamentaryzmu” uprawnionych do głosowania było zaledwie 3% mieszkańców (w 1830 roku).
 
I na koniec – nie sądzę, że jest tak, jak padło to w przywołanej dyskusji na facebooku, że FORP (a właściwie to, co z niego pozostało) powinien przemianować się na FORP-PIS. Sądzę, że gra jest bardziej skomplikowana. Polecam przywołany wcześniej wywiad telewizyjny.
W jego trakcie Pan Paweł Kukiz „jechał” ostro i całościowo po Platformie. PIS krytykował jednak jedynie za jego wodzowski „kształt”.
A na pytanie prowadzącego: „Kto jest z Panem? Bo PIS też nie jest z Panem?...” nie udzielił odpowiedzi. Po chwilowej konsternacji uciekł w banalne stwierdzenie o poparciu sąsiadów (6 min.).
 
W innej części wywiadu z ust Pana Pawła Kukiza padają takie stwierdzenia (cyt. ): „Ja znam wielu pisowców, którzy są zwolennikami jednomandatowych okręgów wyborczych. Bardzo wielu, bardzo wielu... Tylko mówią o tym cicho, ponieważ pozycja wodza jest tak mocna, że boją się o tym głośniej powiedzieć, żeby nie stracić... żeby nie zakończyć swej kariery w PIS-ie”. (14 min).
 
W końcowych fragmentach wywiadu pada też z ust Pana Pawła Kukiza przekonanie (przewidywanie), że PIS wygra wybory, ale nie będzie rządził.
A na stwierdzenie prowadzącego: „Czyli kończymy pesymistycznie. Nic się nie zmieni, mimo tego, że będą zmiany?” udziela odpowiedzi: „Zmieni się, obywatele wygrają, obywatele zmienią ordynację wyborczą na jednomandatową i naprawią państwo”.
 
Jak widać Pan Paweł Kukiz prowadzi grę, której taki „przeciętny zjadacz chleba” jak ja, nie jest w stanie ogarnąć. Tylko mógł o swoim zamiarze prowadzenia „takiej gry” poinformować przed zwoływanym spotkaniem w Warszawie. Pewnie wiele osób (jakaś część) nie traciłoby pieniędzy na bilet i z większym pożytkiem wykorzystałoby wolny czas w niedzielę.
 
grudziecki
O mnie grudziecki

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka