grudziecki grudziecki
406
BLOG

(NIE)LEGALNOŚĆ RZĄDU

grudziecki grudziecki Polityka Obserwuj notkę 1

 

W ubiegłym tygodniu media i portale internetowe krzyczały: 43% poparcia dla PIS!, PIS aż 11% przed PO. ( http://wiadomosci.onet.pl/kraj/sondaz-dla-tvp-pis-11-punktow-przed-po/mqrd3 ) Politycy PIS wzmocnili swe triumfalne i buńczuczne zapowiedzi o samodzielnym rządzeniu po wyborach. W przestrzeń publiczną został więc wysłany komunikat, że Polacy - rozczarowani Platformą – już prawie w połowie opowiadają się za jej głównym konkurentem, na sztucznie spolaryzowanej scenie politycznej.

Rzecz w tym, że taki odczyt tego - i podobnych sondaży - jest z gruntu fałszywy. Wystarczy doczytać sondaż do końca i policzyć. Na samym jego końcu jest informacja, że 22 % badanych nie zamierza w ogóle głosować, a kolejne 35% nie identyfikuje się z żadną partią. 57 % BADANYCH NIE WSKAZAŁO WIĘC NIKOGO.

Jeżeli policzymy „rzeczywiste” poparcie w tym badaniu to okazuje się, że PIS wskazało 18,49%, PO – 13,76%. Załóżmy, że w następnych wyborach parlamentarnych frekwencja rzeczywiście wyniosłaby 43%, a PIS i PO uzyskałyby poparcie w wysokości wskazanej w sondażu. Jest oczywiste, że przy aktualnym „zadekretowaniu” (zabetonowaniu) sceny politycznej, zarówno w puli głosów PIS jak i PO byłoby wiele głosów oddanych na zasadzie „wyboru mniejszego zła”, z czym mieliśmy do czynienia w poprzednich wyborach. Nawet jeśli pominiemy wszelkie tego typu uwarunkowania, to i tak nasuwa się fundamentalne pytanie: czy partia popierana przez mniej niż co piątego Polaka może mieć legitymację do rządzenia? Czy wyłoniony przez nią rząd jest legalny?

Pytanie – wbrew pozorom - nie odnosi się tylko do przyszłości. W poprzednich wyborach parlamentarnych, przy wyższej frekwencji (48,92%) partie obecnie rządzące poparło odpowiednio: PO -18,30% ogółu uprawnionych, zaś PSL – 3.90%, co daje razem: 22, 20% ogółu uprawnionych.

Aktualnie rządzący jak również aparat tych partii, który jest przekonany, że będzie rządził, udzielają na powyżej sformułowane pytanie generalnie podobnej odpowiedzi, którą można sprowadzić do stwierdzenia: „Ci, co nie głosują, nie mają racji”. Brak udziału w wyborach jest więc interpretowane jako akceptacja wyboru głosujących.

Politycy i politolodzy wskazują szereg przesłanek niskiego zainteresowania obywateli wyborami. Część z nich jest wprost dla obywateli uwłaczająca: np. odwoływanie się do zaborów i do PRL-u jako tego czynnika, który powoduje niski poziom „postaw obywatelskich” Polaków.

Z kolei obywatele, niebiorący udziału w wyborach, ale także określona część głosujących, jest przekonana, że zarówno partie polityczne, jak i osoby WPISANE NA LISTY TYCH PARTII PRZEZ JEJ LIDERÓW i „wybrane” potem na posłów czy senatorów, nie reprezentują ich – obywateli, ale jedynie aparat partyjny i osoby (grupy) z tym aparatem powiązane określonymi interesami. To przekonanie jest wyrażane dość często jednym słowem, które we wrześniu zapewne znowu usłyszymy w stolicy: ZŁODZIEJE!

Paradoks polega na tym, że ten okrzyk jest trafnym (adekwatnym) opisem rzeczywistości. Tak samo odrzucanie partii politycznych i negowanie wyborów, takich jakimi one są w III RP, wcale nie musi wynikać z przesłanek wskazywanych przez polityków i politologów, ale właśnie z przekonania, że nie warto legitymizować nie-demokratycznego ustroju, poprzez udział w „cyrku wyborczym”, którego jedynymi rzeczywistymi aktorami są oligarchiczne partie polityczne.

Mam pełną świadomość, jak takie – odczytane pewnie jako mało „naukowe” - stwierdzenia zostaną odebrane przez część czytelników. Rzecz w tym, że:

  1. warto nazywać rzeczy po imieniu;

  2. ci, którzy skoncentrują się na tym aspekcie przekazu, będą najczęściej tymi, którzy w jakiś sposób – bezpośrednio lub pośrednio – odpowiadają za zawłaszczenie naszego państwa przez partie polityczne i inne tzw. „elity” z nimi powiązane;

  3. stwierdzenia te zostaną udowodnione nie tylko „naukowo”, ale przy użyciu argumentów trudno podważalnych.

 

Art. 21 „Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka” ONZ, przyjętej w 1948 roku, potwierdza, że każdy człowiek ma - „sam z siebie” - następujące prawa, które przyjęto nazywać „politycznymi”:

1. Każda osoba ma prawo do udziału w rządzeniu swym krajem,bezpośrednioalbo

zapośrednictwem swobodnie wybranych przedstawicieli.

  1. Każda osoba korzysta z prawa dostępu, na warunkachrówności, do służby publicznej w swoim kraju.

  2. Wola ludu ma być podstawą władzy rządu; wola ta winna się przejawiać w periodycznych i uczciwie przeprowadzanych wyborach, na warunkach powszechności i równości, w głosowaniu tajnym albo w równoznacznym trybie zapewniającym wolność głosowania.”

 

Art. 25 „Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych”, uchwalonego „w ramach ONZ” w 1966 roku, prawa te opisuje w zbliżony sposób:

 

Każdy obywatel maprawo i możliwość, bez jakiejkolwiek dyskryminacji, o której mowa w artykule 2, i bez nieuzasadnionych ograniczeń:

  1. uczestniczenia w kierowaniu sprawami publicznymibezpośrednio lub za pośrednictwemswobodnie wybranych przedstawicieli;

  2. korzystania zczynnego ibiernego prawa wyborczego w autentycznych (genuine -ang.; honnetes – franc.) wyborach, przeprowadzanych okresowo, opartych na glosowaniu powszechnym, równym i tajnym, gwarantującym wyborcom swobodne wyrażenie swej woli;

  3. dostępu do służby publicznej w swoim kraju na ogólnych zasadachrówności.”

 

 

Zarówno „Deklaracja...”, jak i „Pakt” nie opisują w pełni wszystkich praw „politycznych” przysługujących każdemu człowiekowi w tej „przestrzeni wspólnej” - którą tworzy on z innymi ludźmi – którą jest państwo. Jest to jednak to minimum, którego obecnie żadne państwo nie może kwestionować, choćby z tej przyczyny, że państwa same potwierdziły istnienie tych praw, przyjmując powyższe dokumenty.

Polska – i bardzo wiele innych państw nazywających się „demokracjami” - łamie, w sposób drastyczny, powyżej przywołane prawa człowieka. W jakimś stopniudeklaratywnieje potwierdza, ale nie zapewnia ichfaktycznegoistnienia. W sposób „gruntowny” udowadniam to w swym tekście: „Demokracja”

( http://www.grandh.republika.pl/przepisy.html ). W drugim tekście „Postmonarchia czy demokracja?” pokazuję, jak to się objawia „w praktyce”. W tej wypowiedzi ograniczę się więc jedynie do zasygnalizowania „przejawów” łamania tych praw „politycznych”, które każdy człowiek powinien miećfaktycznie (w praktyce) zagwarantowane w Polsce i w każdym innym kraju.

  1. W Polsce nie mamy możliwościbezpośredniego kierowania swym krajem. Od 2004 roku wszystkie ogólnokrajowe inicjatywy referendalne obywateli zostały zablokowane przez partie polityczne zabetonowane w parlamencie. Co więcej, zarówno prezydent, premier, jak też wielu przedstawicieli partii władzy „rządzącej” zniechęca obecnie do udziału w referendum lokalnym (w Warszawie).

  2. W Polsce nie mamymożliwości kierowania swym krajem za pośrednictwem swobodnie wybranychswychprzedstawicieli. Jedyne uprawnienie jakie nam państwo faktycznie gwarantuje, to możliwość – raz na jakiś czas – wrzucenia kartki do urny wyborczej i wskazania, którzyprzedstawicielepartii politycznych i które partie polityczne mają nami rządzić. Lansowana jest przy tym bzdura (co jest jasne od 1933, czyli od dojścia Hitlera do władzy), że wybory = demokracja. Jednak nawet pomijając tę kwestię - wybory przeprowadzane w Polsce nie są ani wolne, ani demokratyczne. Przyjęta ordynacja nie daje żadnych szans kandydatom obywateli. Gwarantuje, że do parlamentu wejdąprzedstawiciele partii politycznych zabetonowanych – przez dotacje i progi wyborcze – w parlamencie. Będą oni – co oczywiste – realizować potem interesy ich przywódców partyjnych, swoje i swojej partii oraz klik powiązanych z tymi partiami. Oczywiście – głośno deklarując służbę obywatelom.

  3. W Polsce obywatele nie mająrównego dostępu do „służby publicznej”. Najłatwiej to zauważyć przy wyborach do parlamentu. O tym, kto zostanie wybrany decyduje przywództwo partii politycznych zabetonowanych w parlamencie, bo to ono układa listy wyborcze. Mamy więc taki PZPR rozpisany na kilka podmiotów.

W Polsce zbudowany został więc system polityczny, w którym prawa polityczne obywateli zostały zawłaszczone przez partie polityczne, a w praktyce przez ich przywództwo. Partie polityczne OKRADŁY więc obywateli z ich praw. Tyle tylko, że partia polityczna sama nie działa, działa jej aparat. Kiedy więc pod adresem rządzących padają okrzyki: ZŁODZIEJE! - to w aktualnej rzeczywistości ZAWSZE JEST TO STWIERDZENIE FAKTU. Okazuje się, że choć obywatele – tak wyrażający swą ocenę rządzących – nie są w stanie zracjonalizować i opisowo zwerbalizować swych postaw, to intuicyjnie lepiej „odczytują” rzeczywistość, niż jej badacze na etatach.

Na koniec tej wypowiedzi wypadałoby odpowiedzieć na sformułowane wcześniej pytanie: czy rząd „wybrany” przez jedną piątą obywateli ma legitymację do rządzenia. Sądzę, że po dodatkowym uwzględnieniu wyżej opisanych „okoliczności” JAK POWSTAJE TAKIE poparcie, każdy czytelnik sam udzieli sobie odpowiedzi.

................................................................................................................................................

 TEKST "BEZ INGERENCJI EDYTORA"  (CZYLI POPRAWNY GRAFICZNIE) NA:  http://grudziecki.blog.pl/

.............................................................................................................................................................................................

 

http://grudziecki.salon24.pl/527012,pisiora-gon-gon-platformersa-gon-gon-nieukow-gon-oj-gon

 

http://grudziecki.salon24.pl/526810,pisiora-gon-gon-platformersa-gon-gon-zlodzieja-gon

 

http://grudziecki.salon24.pl/526458,poprawianie-demokracji

 

http://grudziecki.salon24.pl/526184,polska-lamie-prawa-czlowieka

grudziecki
O mnie grudziecki

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka